Zamalować cały mur
Warszawa, 10.X.1994 Gazeta Stołeczna

- Głupie napisy czy bazgroły na zabytkach to wandalizm, ale prawdziwi "graficiarze" tego nie robią - twierdzi Piotrek, uczeń IV klasy LO im. Reytana. Dla niego prawdziwe graffiti to kolorowe arcydzieła pokrywające mury.

Kilka dni temu na dziewięciu segmentach muru okalającego wyścigi konne na Służewcu pojawiło się kolorowe graffiti. Nowe dzieło zauważył nasz fotograf. Zdjęcie ukazało się w "Gazecie Stołecznej" 30 września. W podpisie wyraziliśmy żal, że autorzy są anonimowi.

Następnego dnia, opisani twórcy zadzwonili do redakcji. Na spotkanie umówiliśmy się w bufecie liceum Reytana, w którym ściana oddzielająca jadalnię od kuchni pokryta jest kolorowymi malowidłami.

Piotrek, pomysłodawca służewieckiego dzieła, maluje na murach od dwóch lat. Pierwsze graffiti stworzył w przejściu podziemnym przy pl. Na Rozdrożu. Zaczął, bo malowali koledzy i spodobało mu się.

Malowanie na murze wyścigów zaczęli bez pytania kogokolwiek o zgodę. Piotrek postanowił jednak zapytać dyrektora wyścigów o pozwolenie. - Zarządca Andrzej Ryńca pozwolił, stawiając warunek - bez treści religijnych i politycznych - opowiada Piotrek.

Do pracy przyłączyło się jeszcze kilkoro licealistów: Dominika, Igor, Rafał, i Wojtek. - Trochę pomógł nam Jurek Owsiak, sfinansował farbę do zagruntowania muru.

Dookoła wyścigów jest 210 segmentów. Młodzi entuzjaści chcą zamalować wszystkie. To jednak bardzo droga impreza i malarzom brak pieniędzy. - Na pomalowanie tej części wydaliśmy 5 mln zł na farby w sprayu - mówi Piotrek.