Jeden wielki dżem
Warszawa, 27.IV.1998 Gazeta Stołeczna

Przy wtórze ogłuszającej muzyki i w oparach farb w sprayu grafficiarze z całej Polski wymalowali w sobotę 100-metrowej długości ścianę.

Na teren Stałych Targów Budownictwa przy Bartyckiej od rana ściągały grupki charakterystycznie ubranych nastolatków - luźna koszulka, spodnie z krokiem w okolicach kolan, czapeczka z daszkiem. Jeśli jeszcze z kieszeni wystawał im pojemnik z aeorozolem, nie było już wątpliwości - to writerzy, czyli grafficiarze.

Skrzyknęli się na wielkie malowanie pod auspicjami sponsorów, którzy zapłacili za farby i ścianę z białych, wodoodpornych paneli. Swoją twórczością mieli zaprotestować przeciw przemocy.

- W nic nie ingerujemy, będą malować, co zechcą - przekonywał organizator happeningu Roman Nowicki z firmy Tani Dom.

Komenda Stołeczna Policji zafundowała wszystkim grochówkę i dała nyskę do pomalowania. Rzecznik Dariusz Janas nie krył swego zafascynowania twórczością uliczną. - Jednego dnia zamalują kawałek ściany i uciekają. Drugiego dnia malują następny i znów uciekają. A tu można zobaczyć ich pracę od początku do końca - cieszył się rzecznik.

Na grafficiarzy czekało ok. 40 stanowisk. Nie dla wszystkich na ścianie starczyło miejsca, organizatorzy pozwolili, więc pomalować barak z falistej blachy.

O 11 rzecznik policji uroczyście odsłonił nyskę. W chwilę potem jej brudny błękit zniknął pod kolorowymi rysunkami i napisami. - Niech ten samochód będzie symbolem odchodzącej szaro-niebieskiej policji - skomentował filozoficznie rzecznik.

Mimo że malować można było oficjalnie, obecność funkcjonariuszy napełniała writerów obawą. Niektórzy nie chcieli dać się fotografować, przedstawiali się ksywami. Nic dziwnego - na co dzień bywają z policją na bakier.

Ulubionym motywem graffiti były wszelkiego rodzaju napisy i twarze. Malowidła biły po oczach feerią kolorów. I writerom, i widzom impreza bardzo się podobała. - Jeden wielki dżem - komentowały zachwycone nastolatki. as