Policyjne graffiti
Warszawa, 22.XII.1997 Gazeta Stołeczna

Dwóch warszawskich graficiarzy pomalowało w weekend 20 m kw. pustej ściany. Nic nadzwyczajnego? To była ściana pokoju w Komendzie Stołecznej Policji.

- Graffiti jest nielegalne, więc chcielibyśmy zachować anonimowość - mówi jeden z graficiarzy. - Bez obaw, macie naszą zgodę - uspokajał policjant doglądający pracy.

Dlaczego malowali na komendzie? Tego policjanci na razie nie chcą zdradzać. Obiecują, że wszystko wyjaśnią we wtorek.

- Czy mieliście wcześniej kontakty z policją? - pytam. - Właśnie teraz mamy - śmieje się jeden z nich, powiedzmy, Jacek. Jego kolega, dajmy na to, Wojtek, dodaje poważniej: - Niemal wszyscy znani mi graficiarze byli zatrzymywani. My robimy swoje, oni swoje.

Graffiti malują od kilku lat. Ciekawi mnie, dlaczego tym się zajmują? - A dlaczego nie? - odpowiada pytaniem Jacek. Wojtek z uśmiechem: - Adrenalina.

A wszystko, w tym ewentualny konflikt z policją, zależy od miejsca, w którym się maluje. Tzw. ściana sławy, kilometrowy mur na Służewcu, jest już zamalowana. - To najdłuższy mur z graffiti w Europie - mówią. Graffiti zdominowało też osiedlowe murki, WKD oraz linie kolejowe. - Nie malujemy zabytków, pomników, kościołów czy nowych elewacji - wyjaśnia Jacek.

Wyzwaniem dla wielu graficiarzy jest namalowanie czegoś w strzeżonym miejscu. - Pociągi to kultowa rzecz. Od malowania nowojorskich wagonów zaczęło się graffiti. Zapach torów, tunele, łoskot pociągu i widok malunku na wagonie pędzącym w dal to coś jedynego w swoim rodzaju - rozmarza się Wojtek.

Wyzwaniem jest warszawskie metro, doskonale strzeżone. - Ale jednej osobie już się udało. Pomalował wagony, chociaż szybko je umyto. Kilka razy udało się też pomalować policyjne budynki - twierdzą graficiarze.

Wojtek dalej maluje na miejskich murach, Jacek już prawie przestał. - Wolę zrobić coś dopracowanego w szczegółach, na „legalnej” ścianie - wyjaśnia. Maluje teraz na zamówienie agencji reklamowych, sklepów i kawiarni.

Ścianę w Komendzie Stołecznej zgodzili się pomalować, bo spodobała się im idea, która temu towarzyszy. Graffiti i powody jego powstania przedstawimy w środowej „Gazecie Stołecznej”.